Około stu kilometrowy odcinek
drogi do domu, Pol po raz pierwszy pokonał w rekordowym tempie, zajął mu
zaledwie połowę czasu w jaki zazwyczaj go przejeżdżał.
Kiedy przyjechał na posesję,
wyskoczył z samochodu kierując się w stronę piwnicy. Jego mózg opanowany jakby
przez jakąś siłę, zaczął analizować kroki celem przygotowania się do punktu
kulminacyjnego mutacji.
Piwnica była idealnym
miejscem, dość chłodnym i zacienionym.
Miał mało czasu, ponieważ
właśnie wchodził w drugi cykl przemiany. Jego widok był coraz bardziej
odrażający. Ciemnobrązowe plamy zaczęły pęcznieć. Wyglądało to tak, jakby cały
był pokryty ogromnymi wrzodami z których zaczęła wyciekać ropa z krwią.
Ale ta gęsta wydzielina
wydostająca się z całego ciała, była budulcem do utworzenia coś w rodzaju
kokonu, w którym Pol miał przejść proces przekształcenia.
Lepka, gęsta maź po
kilkudziesięciu sekundach stawała się twarda, jak strupy zakrzepniętej krwi.
Pol,
a raczej coś co było kiedyś Polem, stopniowo zamykało samego siebie od środka,
pod warstwą skorupy grubości około centymetra. Odległy kąt w którym znajdował
się kokon, był zasłonięty ścianą, która odgradzała liczne regały, na których
stało mnóstwo słoików i butelek. Aby można było go dojrzeć, należało wejść w
głąb obszernej piwnicy.
Po
niecałej godzinie kokon był gotowy. Następował teraz powolny proces
przeistoczenia. Okropny smród panował w całym miejscu, podobny do gnijącego
ciała. Powodem tego było wyciekanie u podstawy kokonu gęstego śluzu razem z
resztkami skóry i tkanek z ciała Pola.
Cały
proces mutacji trwał do rana.
c.d.n. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz