___________________________________________________________________________________
Korytarz, jaki musieli
pokonać by dostać się do gabinetu doktora Ritza, znajomego Carlosa, był prawie
że pusty. Jedynie kilka osób w białych fartuchach przewinęło się po holu, które
patrzyły na Pola jak na jakiegoś stwora.
W końcu znaleźli się w
gabinecie. Ritz od razu zwrócił na niego uwagę. Po krótkiej rozmowie udał się z
Polem do laboratorium, gdzie poddał go badaniom. Właśnie wykonywał tomografie
mózgu Pola, gdy ten leżąc w komorze, zaczął zachowywać się dość dziwnie.
Nagle dostał chwilowej
konwulsji, po czym jego oczy stały się szklisto zielonkawe i w tym samym
momencie zaryczał niesłychanie grubym, przerażającym głosem: HUITZILOPOCHTLI INTIHUATANA.
Po chwili jeszcze raz nim
mocno drgnęło, by za chwilę powrócić do normalnego stanu.
Cały personel laboratorium,
składający się z pięciu osób, stał jak osłupiały nie potrafiąc wytłumaczyć tego
co się stało. Nikt w całej swojej karierze zawodowej nie widział czegoś
podobnego.
- Doktorze Ritz, musi pan to
zobaczyć – zawołał zdziwiony specjalista obsługujący aparaturę.
- Komputer zarejestrował
niezwykłą aktywność w pniu mózgu. Siatka włókien nerwowych, odpowiedzialna za
śledzenie wiadomości trafiających do mózgu, przekazała do kory mózgowej
informacje z częstotliwością 30 Hz.
- Przecież to niemożliwe -
wykazał zaskoczony Ritz.
Ritzowi wydało się to
nierealne, ponieważ u człowieka przekaz informacji następuje z częstotliwością
od 8 do 12 razy na sekundę (Hz).
- Skończył pan? – zapytał
Pol, wychodząc z komory.
- Tak – odpowiedział Ritz,
wlepiając w niego oczy.
-
To dobrze, bo na mnie już czas – napomknął i pośpiesznie wyszedł, opuszczając
instytut innym wyjściem, aby nie trafić na Carlosa.
Ritz
był tak zdezorientowany, że nie próbował go nawet zatrzymywać.
Carlos,
nieświadomy nieobecności Pola, oczekiwał wyników badań.
Czas
dłużył się niemiłosiernie.
Było
może koło pierwszej po południu, kiedy doktor Ritz pojawił się z wynikami. Po
jego niepokojącej minie, Carlos wyczuł, że nie były pocieszające.
- A
gdzie Pol? – zapytał Carlos.
-
Niestety wyszedł – odpowiedział.
-
Co? Kiedy? – spytał nieco poirytowany.
-
Mam niepokojące wieści – wykazał, nie odpowiadając na pytanie.
Diagnoza
jaką postawił była szokująca.
- W
organizmie Pola, następuje bardzo szybka replikacja „kwasu
dezoksyrybonukleinowego”, czyli kodu DNA. Jego organizm wchodzi w pierwszy etap
replikacji, inaczej mówiąc w podwojenie DNA dla komórki macierzystej i
potomnej. Na początku wszystko gra, czyli wzdłuż cząsteczki DNA przesuwa się
enzym i „rozplata” jeden lub kilka odcinków jednocześnie. Odcinki te replikują
się, a enzymy przesuwają dalej, kontynuując rozdzielanie. W wyniku czego
cząsteczka przechodzi przez cały proces przekształcenia, którego efektem jest
cząsteczka, która przekształca się w dwie.
- I
tu jest poważny problem – na chwilę zamilkł, po czym dodał - powinny być one
identyczne, a nie są.
-
Nie wiem dlaczego, ale w wyniku replikacji odcinki DNA są źle skopiowane i w
kodzie genetycznym Pola, pojawiają się sekwencje zasad, niewiadomego
pochodzenia – nadmienił.
Po
chwili nieco drżącym głosem, stwierdził:
-
Przykro mi, ale końcowym rezultatem tego procesu może być nawet śmierć.
-
Ale czy to jakaś choroba? – wtrącił się Carlos.
-
Być może mamy do czynienia z jakąś odmianą wirusa – zaopiniował Ritz, zaraz
orzekając:
- Z
Polem dzieje się coś niespotykanego. Mutacja następuje nadzwyczaj szybko,
pustosząc jego organizm, dlatego należy niezwłocznie przeprowadzić gruntowne
badania i to nawet pomimo jego sprzeciwu.
Doktor
Ritz, wprawdzie nie był wirusologiem, ale jako specjalista w zakresie chorób
nowotworowych, brał pod uwagę pojawienie się jakiegoś nieznanego wirusa, który
mógłby być zagrożeniem dla życia nie tylko Pola, ale również wielu ludzi.
Wysunął taki wniosek na podstawie próbki pobranej krwi, która uległa szybkiemu
rozkładowi, tworząc jakąś śmierdzącą gęstą ciecz. Analiza jakiej ją poddał,
wykazała duże stężenie fosforu oraz substancji chemicznej niewiadomego
pochodzenia, odpowiedzialnej za rozpad czerwonych krwinek, w wyniku czego krew
po prostu gniła.
Carlos
podzielał zdanie Ritza, co do poddania Pola badaniom, ale głównie zależało mu
na tym, by przyjacielowi nic się nie stało, a nie na zabieraniu go siłą do
instytutu. Toteż umówili się, że z samego rana razem z trzyosobową ekipą, na
wypadek gdyby Pol nie chciał iść dobrowolnie, pojadą do jego domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz