Nazajutrz
Pol poczuł się jak nowo narodzony. Był wypoczęty i nadzwyczaj tryskał energią.
Jego umysł zaczął myśleć zupełnie innymi kategoriami. Nie przejmował się już
tym co go niedawno spotkało i w ogóle nie zależało mu już na tym, by dowiedzieć
się czegoś więcej o swoim znalezisku. Jedynie miał wyraźne przeczucie, że jego
osoba odegra znaczącą rolę w tym, co widział. Coś w podświadomości wyraźnie
podpowiadało mu, że czas przebudzenia nadszedł. Wprawdzie nie wiedział jeszcze co
się wkrótce ma stać, ale niedługo i tego miał się dowiedzieć.
Następnego
dnia Pol dostrzegł na swoim ciele charakterystyczne zmiany w postaci
ciemnobrązowych plam, ale nie czuł się źle, wręcz
przeciwnie, odczuwał, że z dnia na dzień emanuje z niego coraz większa siła. Co
dziwne, nie zmartwił się swoim stanem, był raczej spokojny i opanowany.
Ponieważ
nie zjawił się w pracy, zadzwonił do Carlosa, swojego szefa a zarazem
przyjaciela, by wziąć parę dni wolnego. Orientował się, że jeżeli tego nie
zrobi, Carlos zaraz się u niego zjawi, a nie chciał do tego dopuścić.
-
Carlos? Tu Pol.
Jeszcze
dobrze nie zaczął, gdy wtrącił się Carlos:
-
Pol przyjacielu co się dzieje, tylko mi nie mów, że nic – odezwał się jednym
tchem.
-
To chyba grypa – odpalił Pol, nie wiedząc co powiedzieć.
-
Chciałbym parę dni wolnego – dodał.
- W
porządku, odpoczywaj, a jutro do ciebie zajrzę.
-
Nie! – wręcz krzyknął Pol.
-
Nie, nie trzeba – po chwili dodał nieco łagodniej.
-
Dobrze się czujesz? – z niepokojem odparł Carlos.
-
Nic mi nie jest, za parę dni zobaczymy się w pracy, nie musisz przyjeżdżać –
stanowczo stwierdził Pol, po czym odłożył słuchawkę.
Carlos
zaniepokoił się dziwnym zachowaniem Pola, który nigdy tak nie reagował na wieść
o przyjeździe Carlosa. Zawsze
był zadowolony z tego, że może gościć przyjaciela u siebie w domu.
Dlatego
tym bardziej zdecydował, że koniecznie musi do niego jutro pojechać. Miał
dziwne przeczucie, że coś jest nie w porządku.
Znali
się od bardzo dawna. Poznali się jeszcze na studiach w Nowym Jorku. Później ich
drogi chwilowo się rozeszły. Carlos założył firmę prawniczą i osiadł w Meksyku,
skąd pochodził. Pol natomiast powrócił do rodzinnego Los Angeles gdzie pracował
jako księgowy. Ale nadal pozostali przyjaciółmi. Po niespełna pięciu latach,
Carlos zaproponował Polowi pracę księgowego w jego firmie, i tak ich drogi
zeszły się ponownie.
Z samego rana Carlos był już
w drodze. Siąpił deszcz, który utrudniał jazdę po podmokłym terenie. Droga
dojazdowa do Pola była, niczym innym, jak ugniecioną ziemią z której robiło się
błoto. Nawet jeep Carlosa z napędem na cztery koła, miał trudności z pokonaniem
tego błotnistego odcinka.
-
Tyle razy mu mówiłem, żeby zrobił coś z tą drogą – wymamrotał do siebie Carlos.
Po
trudnościach wynikających z jazdy, Carlos w końcu stanął przed drzwiami Pola.
Już
wyciągnął rękę żeby zapukać, gdy z pobliskich krzaków rozległ się pisk. Carlos
obrócił się.
Z
krzaków wyskoczył przemoczony „do suchej nitki” kot.
-
Chcesz żebym dostał zawału – wypalił do kota, biorąc go na ręce.
Zapukał
dość głośno. Kiedy nikt nie otwierał zapukał jeszcze raz.
W
środku panowała zupełna cisza.
-
Przecież nie mógł nigdzie wyjść – odrzekł zniecierpliwiony.
Nacisnął
klamkę. Z niewielkim zgrzytem drzwi otwarły się. Wszedł do środka. Kot, którego
miał na rękach, zeskoczył na ziemię, by po chwili zniknąć za drzwiami jednego z pokoi.
Carlos
wszedł do salonu. Przed kominkiem, na fotelu siedział odwrócony tyłem Pol. Było
mu widać tylko głowę.
-Pol, dobrze się czujesz? – zawołał niepewnym
głosem, Carlos.
Kiedy
nie spotkał się z jego odzewem, podszedł bliżej, stając na wprost Pola.
Gdy
go zobaczył aż oniemiał z wrażenia.
Ciemnobrązowe
plamy na ciele Pola pokryte były ogromnymi krostami, które wyglądały jak
czyraki.
Omal
nie wpadł w panikę, budząc przy tym Pola, który uciął sobie drzemkę.
-
Człowieku i ty mi mówisz, że wszystko jest w porządku – wypalił wzburzonym
głosem Carlos.
-
Oczywiście. A tak w ogóle co ty tutaj robisz? Przecież mówiłem ci żebyś nie
przyjeżdżał – odpowiedział Pol.
-
Teraz widzę, że dobrze zrobiłem przyjeżdżając – skwitował Carlos po czym
zapytał:
-
Możesz mi powiedzieć, co ci naprawdę jest?
Pol
jedynie kiwnął ramieniem.
Carlos
był zaskoczony obojętnością Pola oraz jego zimnym zachowaniem w stosunku do
niego. Nigdy taki nie był. Tym bardziej był zaskoczony, kiedy odmówił wizyty u
lekarza, jaką zaproponował mu Carlos, ponieważ zawsze dbał o swoje zdrowie.
Miał wręcz na tym punkcie obsesję. Nawet ze zwykłym katarem potrafił iść do
lekarza, a teraz dosłownie nic go to nie obchodziło, zwłaszcza z tak dziwną
dolegliwością.
Carlos
jednak nie popuścił i pomimo sprzeciwu przyjaciela podjął stanowczą decyzję, że
koniecznie musi go obejrzeć jakiś specjalista.
Pol
wiedział, że Carlos jest uparty i postawi na swoim, dlatego w końcu dał się
namówić na to, że obejrzy go znajomy Carlosa, pracujący w instytucie naukowym,
który jest specjalistą w dziedzinie chorób nowotworowych. Pol wprawdzie nie
miał na to ochoty, ale nie chciał tracić czasu, którego miał niewiele.